Ostatnie wydarzenia wokół procesu kardiologa, skazanego nieprawomocnie za przyjęcie korzyści majątkowej, wywołały wiele różnych komentarzy, zwłaszcza w kontekście skrytykowanych przez sędizego metod działania służb i prokuratury w tej sprawie. Nie usłyszałem jednak jednej konkluzji, która mnie nasunęła się sama, w sytuacji kiedy sędzia skazując oskarżonego, równocześnie poddał miażdżącej krytyce użyte do zbierania dowodów metody.
Mianowicie uważam, że czas na wprowadzenie do polskiego systemu karnego zasady tzw. owoców z zatrutego drzewa.
Polega ona na tym, że jeżeli dowody zostały zebrane przez organy ścigania w sposób nielegalny, nie mogą być wykorzystane w sądzie ani wzięte pod uwagę przy wydawaniu wyroku.
Zasada oczywista w Stanach Zjednoczonych i wielu innych systemach prawnych, u nas nie ma zastosowania. W Polsce można na przykład wykorzystać dowody rzeczowe zebrane w trakcie nielegalnego przeszukania domu czy mieszkania, można użyć nagrań z nielegalnego podsłuchu. Absurd takiego rozwiązania potęguje fakt, że równolegle można wyciągnąć konsekwencje dyscyplinarne i karne wobec osób które te metody pozyskiwania dowodów zastosowały, ale same dowody mogą posłużyć do skazania w procesie karnym.
Która partia zaproponuje odpowiednie regulacje, które wykluczą "owoce zatrutego drzewa"?